Jednym z miejsc, które mi na to pozwala – mimo wyprowadzki z Górnego Śląska – jest serwis internetowy Gryfnie.com. Trafiłam na niego przez facebookowy fanpejdż marki, udostępniony przez znajomych. Marka Gryfnie.com rozpoczęła swoją działalność w sieci od serwisu popularyzującego śląską gwarę. Po jakimś czasie dołączony został do niego sklep internetowy, w którym śląską godkę można zakupić w postaci koszulek, bluz czy kubków.
Gryfnie istnieje także jako sieć sklepów stacjonarnych, obecnie jest ich cztery i wszystkie są zlokalizowane w śląskich miastach. We wszystkich tych placówkach, jak i w sklepie internetowym, obsługa posługuje się wyłącznie śląską gwarą.
I to jest aspekt, który jest dla mnie bardzo interesujący: w jaki sposób zdobywa się ruch w internecie dla sklepu, w którym wszystkie treści są pisane gwarą?
Sprzedaż niszowych produktów w sklepie internetowym, czy to może się udać?
Ilustracja pochodzi ze strony sklepu Gryfnie.com
Zapraszam na rozmowę z Klaudią Rokselą, o tym, jak prowadzi się sklep internetowy w gwarze.
EU: Czym się kierowaliście, wybierając język śląski jako język dla sklepu?
KR: Od początku naszej działalności chcieliśmy, by śląski był mową jaką będziemy się komunikowali z naszymi klientami. Wynika to z faktu, że w dzisiejszych czasach nie ma zbyt wielu możliwości, by godać poza domem. Zazwyczaj w miejscach publicznych się mówi, czyli posługuje się językiem polskim. Oczywiście są wyjątki, ale raczej wszędzie mówimy. A dla nas, Ślązaków, godka to coś dobrego, kojarzącego się z domem i rodzinnością. I właśnie ten dom wprowadzamy do naszej firmy, by ludzie czuli się w niej dobrze, a może przy okazji przypomnieli sobie te tradycyjne śląskie słowa. Trochę więc przy okazji edukujemy 🙂
EU: Czy cały proces komunikacji z klientem odbywa się po śląsku?
KR: Tak, całość komunikacji – zarówno w postach na Facebooku, wiadomościach mailowych, w sklepie stacjonarnym – odbywa się po śląsku. Zdarza nam się godać również podczas produkcji i przy zamówieniach towaru 🙂 Nawet gdy się z kimś kłócimy, używamy śląskich brzydkich słów 🙂 Bez godanio po śląsku nie zatrudniamy pracowników, to jest podstawa pracy w naszym sklepie.
EU: Ja sympatyzuję z pomysłem, jednak nie jestem biegła w posługiwaniu się językiem śląskim i są rzeczy, których nie rozumiem. Czy wasi klienci zgłaszają taki problem?
KR: Gdy klienci czegoś nie rozumieją, to zwykle sprawdzają w słowniku lub pytają nas o znaczenie słów. Zdarzają się też tacy, którym nie odpowiada godanie i wtedy proszą nas byśmy mówili.
Oczywiście spełniamy ich prośby, ale dla większości ludzi spoza Śląska godka to coś na tyle egzotycznego i ciekawego, że wręcz chcą się jej uczyć i chcą ją poznawać. To miłe dla mnie, że możemy robić coś dobrego dla świata 🙂
Gryfnie.com sklep – strona kategorii / screen
EU: Nie obawialiście się niszy z tym związanej? Ograniczenia grupy klientów, zasięgu związanego z takim wyborem?
KR: Doskonale wiedzieliśmy, że nasi klienci to nisza. Bo jednak trzeba czuć i rozumieć Śląsk, by kupować te produkty. Z czasem okazało się, że coraz bardziej się ta nisza poszerza o ludzi, którzy Śląska nie znają, a się tutaj osiedlają, więc starają się w to miejsce jakoś wkupić, ubierając nasze koszulki. Zresztą, od samego początku nie mieliśmy parcia na sprzedaż ogromnej ilości produktów. Miał to być projekt hobbistyczny, małe serie produkcyjne. I tego staramy się trzymać.
EU: Skąd pomysł na taki typ komunikacji?
KR: Śląsko godka w moim przypadku została wyniesiona z domu. Zawsze od bajtla się u mnie godało. Miałam nawet z tego powodu problemy na każdym etapie nauki. A gdy już naukę zakończyłam, mogłam robić to, co mi się podobało 🙂 Zatem pojawienie się gwary w firmie było dla mnie czymś naturalnym, nad czym nie musiałam się specjalnie zastanawiać.
EU: Czy mieliście świadomość tego, że taki język może mieć wpływ na wyniki sklepu internetowego, chociażby na wyniki wyszukiwania i pozycjonowanie?
KR: Pewne jest to, że gdy ktoś pierwszy raz o czymś napisze, to znajdzie się na pierwszej pozycji. I tym się kierujemy do dnia dzisiejszego. Nie szukaliśmy też żadnego rozwiązania dla tego problemu, ponieważ w ogóle nie postrzegamy tego jako problem. Będzie nim wtedy, gdy nie będziemy mieli z czego opłacić rachunków.
EU: Czy robiliście jakieś szacunki, analizy biznesowe związane z wielkością takiej niszy?
KR: Nie robiliśmy żadnych analiz ani szacunków, ponieważ nie było nam to nigdy potrzebne. Nie ma u nas parcia na wyniki sprzedażowe.
EU: Czy na bieżąco analizujecie swoje wyniki, jeśli chodzi o pozycję w wyszukiwarkach?
KR: Nie robimy tego na bieżąco, ale w podsumowaniu rocznym sprawdzamy, czy coś się zmieniło, poprawiło. Mamy też oczywiście konkurencję, ale nie sprawdzamy jak to u nich wygląda. Miesięcznie naszą stronę odwiedza ok. 2 tysiące ludzi. Działamy od 2011 roku, zatem około 8 lat pracowaliśmy na to, żeby dojść do obecnego stanu. Wydaje się nam, że dzięki wprowadzeniu komunikacji po śląsku, możemy się cieszyć większą popularnością niż sklep w języku ojczystym. Wszystko robimy własnymi siłami. Nie mamy środków na zlecenie zewnętrznej agencji takich działań. Poza tym znaleźć agencję, która zrozumie to, co chcemy robić i zrobi to „po naszymu”, graniczyłoby z cudem.
EU: Czy korzystacie z płatnych kanałów pozyskiwania ruchu?
KR: Staramy się nie inwestować w płatne reklamy. Dla nas najlepszą reklamą jest rekomendacja, gdy ktoś komuś o nas po prostu powie. To do naszych klientów przemawia najbardziej. Od czasu do czasu zdarza nam się wrzucić płatną reklamę na Facebooku, ale to naprawdę rzadko. Bardzo cieszymy się, gdy jakaś firma zaprosi nas do współpracy. Takie działania także traktujemy jako reklamę. Mieliśmy okazję już współpracować z Ing Bank Śląski i marką Lays.
Sklep – strona produktu / screen
EU: Czy ogólnie jesteście zadowoleni z wyników jakie osiąga sklep internetowy? Z którego typu sprzedaży jesteście bardziej zadowoleni – stacjonarnej czy internetowej?
KR: Jesteśmy zadowoleni z wyników, jakie osiąga sklep internetowy. Po prostu jesteśmy pozytywnie nastawieni do całej sytuacji 🙂 Jednak w naszym przypadku wyniki sprzedaży stacjonarnej są dużo wyższe niż internetowej. Ludzie wolą przyjechać do sklepu w Katowicach i zobaczyć nasze rzeczy, no i mieć kontakt z żywą śląską godką.
EU: Jak długo zajęło wam osiągnięcie rentowności po starcie sklepu internetowego? Ile transakcji miesięcznie ma sklep?
KR: Po trzech latach mniej więcej zaczęliśmy coś zarabiać. A miesięcznie sklep ma około 200 transakcji, choć oczywiście te wyniki są zmienne i zależą od miesiąca.
EU: Jakie działania prowadzicie, by ściągnąć klientów do sklepu?
KR: Korzystamy z newsletterów i postów na Facebooku oraz zdjęć na Instagramie. Jakiś czas temu działaliśmy też na Pintereście. Od czasu do czasu robimy również zajęcia w szkole i przedszkolu, gdzie promujemy naszą działalność. Jesteśmy zadowoleni z efektów tych działań. Tak zwykle jest, że jeżeli o coś się dba, uczestniczy w wielu rzeczach, to prędzej czy później przyniosą one dobre rezultaty.
EU: Czy projekty nadruków robicie samodzielnie, czy robi to współpracujący z Wami projektant?
KR: Współpracujemy z kilkoma projektantami. Nie robimy sami projektów. Staramy się wzbogacać sklep o nowe wzory w zależności od możliwości. Średnio powstaje ok. 5-10 nowych wzorów rocznie. Ale nie liczymy tego dokładnie, tworzymy je w zależności od potrzeb. Wyprodukowanie nowego wzoru, od koncepcji po udostępnienie w sklepie, zajmuje do 3 miesięcy. Wszystkie produkty robimy w Polsce.
Gryfnie.com serwis – screen strony głównej
EU: Jak na tle sklepu prezentuje się serwis Gryfnie.com?
KR: Najpierw był serwis, a potem był sklep stacjonarny. Te dwa podmioty są bardzo ze sobą powiązane. Dzięki artykułom docieramy do większej ilości osób. Na początku więcej czasu spędzaliśmy nad serwisem. Teraz już bardziej poświęcamy się sklepowi. Czas to chyba zmienić 🙂
EU: A jak w ten układ wpisuje się fanpejdż? Fanów macie tam bardzo dużo (ponad 90 tys.), Wasze posty są żywo komentowane. Ile czasu zajmuje obsługa takiego fanpejdża?
KR: Chyba 24 h na dobę 🙂 Ponieważ pojawia się wiele komentarzy pod postami i wiadomości, na które odpowiadamy. Zajmują się tym 2 osoby.
EU: Jakie macie plany na przyszłość? Na Facebooku ogłosiliście otwarcie kolejnego sklepu stacjonarnego w Chorzowie.
KR: Cały czas staramy się poszerzać asortyment o nowe produkty. Zresztą zawsze tak było, że szyliśmy koszulki w limitowanych edycjach. Nakład się wyczerpał i nie wracaliśmy do niego. Mam nadzieję, że uda nam się jeszcze bardziej zadbać o serwis Gryfnie.com i pojawi się w nim więcej artykułów na temat Śląska i Ślązaków.
Zdjęcie: Gryfnie.com Lookbook