Czym różni się społeczność od marki i dlaczego powinieneś przemyśleć swój wybór raz jeszcze?

Aktualizacja: 10 lutego 2022

Marki są teraz na topie. Strach otworzyć lodówkę! Słyszymy o nich wszędzie i z każdej strony. Wszyscy powinniśmy mieć własne marki, firmowe czy osobiste. Wynikałoby z tego, że marki są spoko, nie? No cóż, niekoniecznie. Z marką jest jak z każdym narzędziem: trzeba wiedzieć kiedy i jak jej użyć. A wcześniej najlepiej zapoznać się z instrukcją obsługi.

Chciałabym podzielić się z Tobą moimi wnioskami, jakie wypracowałam po dwóch latach działalności w grupie Women in Technology, która przeszła ścieżką od własnej społeczności do posiadania marki.

WiT to nie jest formalna organizacja, to po prostu grupa kobiet, które w swoim wolnym czasie organizują warsztaty i spotkania dla ludzi zainteresowanych IT i nowymi technologiami. To dość ważne, by na początku zaznaczyć ów fakt. Nie ciągniemy bowiem z tej działalności żadnych profitów finansowych. Mamy swoją misję – chcemy wspomagać inne kobiety działające w branży IT. Choć działamy pod wspólnym szyldem, grupa w każdym mieście cieszy się sporą niezależnością w swoich decyzjach. Kiedy dołączyłam do WiT na spotkaniach pojawiało się niecałe 20 osób. Teoretycznie to mało, w praktyce taka mała grupa ma spore zalety. O wiele prościej nawiązywać kontakty i poznać w zasadzie wszystkich uczestników i z każdym zamienić kilka słów podczas spotkania. Ludzie o wiele chętniej wówczas zostają po spotkaniu na ‘after party’. W ten sposób zbudowałyśmy naszą społeczność. Małą ale silną, która szybko stała się po prostu grupą przyjaciół i dobrych znajomych. Dzięki rekomendacjom wiedza o naszych spotkaniach rozprzestrzeniła się szerzej i publiczność zaczęła przyrastać. Nagle okazało się, że w naszą stronę zmierza sława 😉 a za nią przyszły oferty współpracy biznesowej, firmy bowiem dostrzegły w tym możliwość prostego dotarcia z reklamą do mocno wyselekcjonowanej grupy osób (czyli idealna grupa docelowa! Już przesiana i dobrana, przy budowaniu której ktoś inny odwalił ciężką robotę. No strzał w dziesiątkę!)

Ela Ustupska daje wykład na Women in Technology w Katowicach

Ela podczas jednej z prezentacji na spotkaniu Women in Technology. Zdjęcie: Emilia Chrobok

To pociągnęło za sobą pokusę dla nas: a może tak nawiązać taką współpracę i dodać ekstra szyku naszym wydarzeniom? Początkowo byłyśmy w stanie organizować spotkania w zasadzie bez żadnych kosztów. Restauracje i kluby bez problemu udostępniały nam swoje wnętrza, bo spotkania często organizowane były w środku tygodnia kiedy o normalnych klientów klubów nieco trudniej, a my zapewniałyśmy pełną salę i zamówione przez uczestników drinki. Każdy płacił za siebie. Ale gdyby pojawili się sponsorzy, drinki mogłyby być za darmo, dodatkowo można by dodać catering, a my byłybyśmy w stanie nawet skorzystać z płatnej reklamy, aby dotrzeć do większej grupy odbiorców z informacją o naszych wydarzeniach. Przestaniemy się mieścić w dotychczasowych lokalach? Nie szkodzi! Sponsor zapłaci za większą! Czy tak nie będzie bardziej profesjonalnie? Będziemy w stanie nawet pozwolić sobie na ulotki czy rollupy. Tak jak inne duże marki! No i stało się. Nagle okazało się, że i my mamy markę. Jesteśmy rozpoznawalne: nasza grupa i my, jako te dziewczyny z WiT. Okej, ale czemu mnie to nie cieszyło? Bo wszystko zależy od celu, który realizujesz. Zawsze pamiętaj o celu. Po co ci to? Po co się angażujesz? Jeśli masz misję, tak jak miałam ją ja, powinieneś rozważyć czy stworzenie marki pomoże ci w jej realizacji czy raczej utrudni. Utrudni? Serio? Ano tak. Już wyjaśniam.

Jak było: nasza grupa jako społeczność

Ty i uczestnicy Twoich spotkań jesteście grupą. Ty jesteś liderem, ale nie autokratą. Jesteś po prostu jeden szczebelek wyżej, postrzegany po prostu jako organizator, ale ‘jeden z naszych’. Wszyscy troszczycie się o grupę, postrzegacie jej cel jako własny, jesteście grupą przyjaciół. Ludzie biorą udział w spotkaniach, bo traktują je w dużej mierze jako spotkanie także towarzyskie. Jako lider możesz nawet poprosić ich o pomoc w organizacji takiego wydarzenia czy posprzątania sali, gdy się skończy. W sumie sami to proponują i po prostu zostają, by Ci pomóc ustawić krzesła i stoły po spotkaniu. Razem podejmujecie decyzję co robić dalej, kogo zaprosić na następne spotkanie, jakie tematy poruszyć, tak by były interesujące dla wszystkich. Nie potrzeba wam sponsora, bo zawsze można po prostu zrobić zrzutkę na wspólną pizzę. Atmosfera spotkań jest luźna, nikt się nie stresuje swoimi wystąpieniami, bo wszyscy zakładamy, że nawzajem się od siebie uczymy, a znajomych się przecież nie krytykuje tylko im pomaga stać się lepszymi w tym co robią. Możemy swobodnie rozmawiać i wymieniać się opiniami, robić błędy i szlifować umiejętności publicznych wystąpień. Błędy są wybaczane, a kciuki zaciśnięte, bo nawzajem się wspieramy. To jest celem wspólnoty i społeczności – wspierać się nawzajem.

Ela Ustupska podczas prezentacji na Women in Technology

Ela podczas jednej z prezentacji na spotkaniu Women in Technology & meetJS, zorganizowanym w Hackerspace Silesia. Zdjęcie: Emilia Chrobok

Teraźniejszość: mamy markę

Kiedy stwarzasz markę dla swojej organizacji bądź firmy, tworzysz twarz dla abstraktu. Zaczynasz chować swoją własną ludzką twarz za logo, za rollupami, za firmowymi kolorami, za identyfikacją wizualną. Rozmowy z ludźmi zaczynasz prowadzić przez swój profil organizacyjny, a nie osobisty jak to było do tej pory. Teraz do ludzi zwracasz się jako organizacja, a nie jako Jan Kowalski, człowiek. Zdjęciem profilowym przestaje być Twój portret, zastąpiony przez logo organizacji. Ludzie zatem zwracają się do Twojego logo, a nie do Ciebie. Oczywiście chcesz, by marka była rozpoznawalna. Marka, nie Ty. To oczywiście ma sens, bo nie jesteś sam, masz współorganizatorów, pracowników, innych ludzi, którzy razem z Tobą tworzą Waszą organizację. Zatem jako grupa powinniście prezentować jeden front, taki wspólny parasol, pod którym się razem schowacie. A logo jest bardzo wygodnym parasolem. Przecież wszyscy tak robią, prawda?

Odtąd wasze działania stają się “profesjonalne”. Może nawet zaczynacie używać innego języka – inne słowa, inne frazy, bo w końcu co wypadało w kontakcie osobistym, teraz już tak dobrze nie wygląda. W ten sposób działania stają się mniej osobiste. Kontakty stają się mniej osobiste. Marka to coś co kojarzymy z firmami. Dużymi firmami. A firmy istnieją by zarabiać pieniądze. Nagle bardzo łatwo dokonać uproszczenia i połączyć także waszą markę z zarabianiem pieniędzy. A jak wasza marka może zarabiać pieniądze? No oczywiście wykorzystując swoich fanów! Członkowie Twojej społeczności dostrzegają to skojarzenie i zaczynają się zmieniać. Odtąd nie są Twoimi przyjaciółmi, stają się Twoimi klientami. A klienci nie wybaczają błędów tak łatwo. Oczekują, że dostarczysz im usługi lub produktu o odpowiedniej jakości, bo inaczej odejdą i znajdą kogoś innego kto dostarczy im coś lepszego. Przestają być wobec Ciebie lojalni. Nie towarzyszą Ci już w tej wspólnej podróży, tylko po prostu od Ciebie kupują. Nawet jeśli w grę nie wchodzą realne pieniądze, bo nie sprzedajesz biletów a wstęp na wydarzenia nadal jest darmowy. Twoja publiczność założy, że na pewno i tak jakoś na tym zarabiasz. Pojawiają się wymagania. Wasza relacja przestaje być wzajemna: o ile wcześniej mogłeś oczekiwać pomocy w zamian za organizację spotkania, teraz sama obecność jest wszystkim co dostaniesz od publiczności. Już nikt nie zostanie po spotkaniu, by pomóc Ci posprzątać salę.

Ela Ustupska na Women in Technology Katowice meetup

Ela Ustupska, autorka artykułu, podczas spotkania Women in Technology

Oczywiście tworzenie marki z pewnością otworzy przed Tobą nowe możliwości. Ale dobrze zdawać sobie sprawę z tego, że po drodze jednak coś utracisz. Że marka to nie tylko korzyści, ale i określony koszt. Że nie tylko Ty będziesz teraz wyznaczał ceny (dla sponsorów). Jest także cena, którą i Tobie przyjdzie zapłacić.

ps. ilustracja użyta artykule pochodzi z serwisu Freepik.com

Przypisane tagi: ,

Kategoria: Zwiększanie sprzedaży

Ela Ustupska

autor: Ela Ustupska

Wykształcenie dziennikarskie, karierę jednak poświęciła projektowaniu graficznemu. Obecnie w Brainfactory zajmuje się użytecznością i lubi o tym opowiadać i pisać. Oprócz tego lubi placki, no bo kto nie lubi?
Robi tak, by działało - od projektu interfejsu, przez projekt graficzny po aspekty techniczne. W swoich projektach zawsze stawia nacisk na ich skuteczność, a nie jedynie aspekty czysto wizualne. W przeszłości jedna z organizatorek eventów Women in Technology i mentorka programu Tech Leaders.

Inne artykuły o zwiększaniu sprzedaży w sklepie internetowym: